Nieplanowany przystanek

Syberia była dla wielu miejscem wygnania i katorgi. Trudno zatem się dziwić powiedzeniu: ,,Nie podróżuje się na Syberię dla przyjemności”. Jednak pojechałam. Dlaczego? Być może dlatego, że to jedno z najbardziej niedostępnych miejsc na świecie. Region odwiedzany raczej przez osoby, które poszukują ekstremalnych wrażeń. W Moskwie spóźniłam się na samolot do Irkucka. Kolejny odlatywał dopiero następnego dnia wieczorem. Dzięki temu udaje mi się zobaczyć kilka ciekawych miejsc w stolicy Rosji jak choćby Bajkową Cerkiew na Placu Czerwonym. Dziełami sztuki okazują się stacje kolejki metra. A to pomnik z brązu przedstawiający Okudżawę, który z rękami w kieszeni przechodzi pod łukowatym sklepieniem.Z Irkucka przejeżdżam do Listwianki. Nad ranem stanęliśmy nad brzegiem Bajkału. Wpatrywałam się z zachwytem w ten bezmiar niepokonanego, magicznego jeziora. – Pora strząsnąć na lód krople nalewki dla Burchana – zdecydował nasz kierowca Walerij. Miały zapewnić nam powodzenie w podróży, dobry wiatr i przejrzyste powietrze. Burchan to najważniejszy bóg w religii szamańskiej. Jest siarczysty mróz. Wypijamy po kieliszku nalewki. Naczynie przymarza do ręki. Pierwsze spojrzenie na Bajkał to szczególny moment tej wyprawy. Pozostanie w pamięci na zawsze. Oczywiście dla bezpieczeństwa strząsnęliśmy na lód krople nalewki. Ponton podskakuje na wybojach. Z oddali widać wioskę Paławinnaja.

Nocleg w Paławinnaji

Niskie, drewniane domki obudowane przybudówkami i chlewikami. Poprzewracane płoty. Wchodzimy do małej chatki. W środku panuje półmrok. Cały domowy dobytek stanowi kilka prostych przedmiotów: ława, stołki, kredensik. Po kątach upchane różne rzeczy. Witają nas dwie starsze Rosjanki i proponują pierożki – pielmieni. Dostajemy pierogi z majonezem i mocny ciaj. Kobiety każdego ranka wychodzą na lód, rozkuwają zamarznięty przerębel i w wiadrach przynoszą do domu wodę. Kiedyś pociąg zatrzymywał się w ich wiosce. Mogły sprzedawać zupy, pierogi, ciastka. Ale wypędzono je z peronu, bo rzekomo psuło to wizerunek kolei.

Żegnamy się z wioską i znów chiwusem tańczymy na lodzie w kierunku rozległej przestrzeni wzdłuż kolei krugobajkalskiej – jednym z odcinków Kolei  Transsyberyjskiej. Pod nami ( jak wskazuje nawigacja poduszkowca ) 1300 metrów głębokości. Wieczorem reczital syberyjskiego barda, w drewnianym domku nad Bajkałem. Na ścianach czarno – białe zdjęcia artysty, Bajkału i Listwianki. Żona artysty serwuje ciastka i herbatę. Muzyka stanowiła cenną wartość dla zesłańców.

Kolejnego dnia wyruszamy uazem po Bajkale na wyspę Olchon, do wioski Chużyr – około 250km. Mijamy drewniane domki, góry, doliny, zamalowane bielą
krajobrazy. Z radia płynie piosenka o wiecznie młodym Leninie. Nie do wiary! Zbrodniarz wiecznie żywy. Przypisuje mu się nawet 6 mln. ofiar, a Rosjanie coraz mocniej szerzą jego kult. W życiu mieszkańców Bajkału nadal obecne i praktykowane są obrzędy szamanistyczne. W wielu miejscach można zobaczyć obo – czyli kopczyki z kamieni i kolorowe drzewa. Zatrzymujemy się przy jednym z nich. Kierowca zaczyna krążyć wkoło wymachując przy tym rękami. Kopczyk należy
obejść 3 razy, za każdym razem rzucając kamieniem. Przy przydrożnych obu leży dużo monet, szkła, kawałki jedzenia.

Ciąg dalszy podróży

Od Dimy wiem, że na Olchonie mieszka około 1500 osób, zwłaszcza Buriatów. Ich głównymi religiami są szamanizm i lamaizm, czyli buddyzm tybetański, a w  mniejszym stopniu także prawosławie. Współcześnie Buriaci stanowią najliczniejszy naród Syberii. Schodzę w dół, na taflę lodu. Zakładam raki i obchodzę górę dookoła. Wracam do kwatery. Okazuje się, że nie możemy ruszyć dalej. W okolicach Ust – Barguzina zatrzęsło ziemią i na Bajkale zrobiła się szczelina. Czekamy kilka godzin. – Trzeba było wczoraj ,,poburchanić’’ – śmieje się Igor – Można składać ofiary z chleba czy ryżu, ale duchy najbardziej cenią sobie wódkę. A potem pakujemy się do uaza i ruszamy po Bajkale do Ust – Barguzina oglądając spektakularny zachód słońca. W samochodzie trzęsie. Jedziemy po wielkich kawałach lodu. Zimno jak na Syberii. Czuję mdłości. Nie wiem czy od jazdy, czy od ciepłej, solonej słoniny. Jedziemy aż robi się całkiem ciemno. Drogę wyznaczają wbite w taflę choinki  stawione co kilkaset metrów. Czasami Andriej robi rozbieg żeby przeskoczyć hałdy lodu. Docieramy do Ust-Barguzina, gdzie nocujemy u Andrieja, naszego kierowcy. Mama i babcia witają nas ciepło i smacznie. Po kolacji siedzimy i rozmawiamy, a potem tradycyjnie idę do gorącej bani ( chłostana wierzbowymi witkami).

Kolejnego dnia mkniemy znów w bezkresną przestrzeń syberyjskiej tajgi. Figury przy wjeździe do Parku Dzikiej Przyrody – są obłożone papierosami, monetami i kolorowymi wstążkami. Kierowca bierze chleb, masło, wódkę i zaczyna je palić na stoliku. Zaprasza nas do ceremonii. Dostajemy jakieś szmatki. Zbliżamy je do ognia, a potem rozwieszamy na gałęziach. Pijemy po odrobinie wódki część wychlapując przed siebie. Ceremonia zakończona. Zatrzymujemy się przy jurtach rybackich. Łowimy ryby i gotujemy obiad. W suficie jest małe okienko, przez które wpadają promienie słońca. Zjadamy uchę z ziemniakami i omulem. Andriej bierze gitarę i słuchamy sentymentalnych tekstów o rosyjskim losie, o totalitarnej rzeczywistości. Dojeżdżamy do gorących źródeł na Bajkale. Rozebranie się w tej  temperaturze to nie lada wyzwanie.

Życie wśród Buriatów

Potem wracamy do Ust-Barguzina. Tajga wygląda groźnie. Pokonujemy wertepy, metrowe dziury. Wita nas Swieta wystrojona w kwiecistą zieloną bluzeczkę, spódnicę i sznurowane kozaczki. Jutro Dzień Kobiet. Tutaj to bardzo ważne święto, obchodzone nawet kilka dni. Pijemy herbatę z prawdziwych herbacianych liści, a potem jest solianka, pierogi i pieczone jabłka. Rano wyruszamy w kierunku Ułan Ude. Buriaci to rdzenni mieszkańcy tej ziemi. W Buriacji urzeka mieszanka religijna,
kulturowa i etniczna. Mieszka tutaj sporo staroobrzędowców, są prawosławni, buddyści, jest meczet i kościół katolicki. Władimir – nasz nowy kierowca – mówi, że nie ma ataków nietolerancji. Wszyscy żyją w zgodzie. Stalin próbował wykorzenić buddyzm z Rosji. Jednak od czasu upadku komunizmu religia ta odradza się na nowo. Na ulicach odświętnie. Jest 8 marca. Mężczyźni składają życzenia spotykanym kobietom: ,,Z ósmym marca”, ,,Z prazdnikiem”.

Dojeżdżamy do Iwołgińska, gdzie znajduje się stary dacan ( świątynia buddyjska ) i dużo młynków modlitewnych. W głównej świątyni posąg Buddy i obraz lamy. Itigiełow pewnego dnia w roku 1927 usiadł w pozycji medytacyjnej i tak już pozostał. Mnisi zakopali go na głębokości 4 metrów w soli. Po 75 latach, czyli w roku 2002 ponownie odkopano lamę i okazało się, że jego ciała niemal nie dotknął rozkład. Ludzie czekają na wejście do świątyni. Wierzą, że on nadal żyje. Siedzi, milczy, ale jest przy nich. W 2002 roku specjalna komisja badała ciało Itigiełowa i wynikło z niego, że skóra, włosy oraz paznokcie tego zmarłego mają właściwości identyczne, jak tkanki osoby żywej, a stawy są ciągle elastyczne.

Meandrująca tafla Selengi

Dojeżdżamy do osady staroobrzędowców. W Muzeum w Targabataj jest wiele przedmiotów codziennego użytku związanych z tą grupą osiedleńczą. Do środka zaprasza nas Sasza i opowiada. Są wyznawcami tzw. starej wiary. Zarządzeniem carycy Katarzyny II przodkowie byli przymusowo przesiedlani w XVIII wieku z terenów Rzeczypospolitej. Przesiedleńcy oprócz przedmiotów codziennego użytku przywieźli ze sobą oprawione w skórę księgi modlitewne. Msze Święte trwają
nawet po 8 godzin. A potem witają nas kobiety w regionalnych strojach prezentując staroobrzędowy folklor. Dowiadujemy się, że alkohol jest absolutnie zakazany. Nie powinno się też pić herbaty ani palić tytoniu. Nie jedzą ziemniaków – są jabłkami szatana.

,,Kto kurit, tot Swiatogo Ducha turit” – mówi jedna z kobiet.

Kolejnego dnia przejeżdżam kawałek trasy Koleją Transsyberyjską. Prowadnica wywołuje nazwiska, każdy dostaje komplet pościeli. W powietrzu rozchodzi się zapach jajek, wędzonych ryb i zupki chińskiej. Piję herbatę w tradycyjnej transsyberyjskiej szklance z grubego szkła i ze srebrnym uchwytem. Syberia to nie tylko mroźna zima, gułagi i miejsca zsyłek, ale także piękna przyroda, krajobrazy i ludzie.

Warto było po raz kolejny wyruszyć w drogę!